Ta ogólna zasada ma zastosowanie w każdej dziedzinie życia. Na osiedlu tak samo, jak wszędzie indziej. Dzisiaj chciałbym napisać o jej zastosowaniu w odniesieniu przede wszystkim do parkowania samochodów (ale nie tylko do parkowania), bo stan na dzisiaj jest taki, jakby niewielu brało ją sobie do serca. Albo inaczej – może i wielu, ale tych niewielu, którzy nie biorą jej poważnie jest najbardziej widocznych. I najbardziej utrudniają życie innych.
Samochodów jest w Poznaniu stanowczo za dużo – prezydent Jacek Jaśkowiak na początku swojej pierwszej kadencji szacował, że jest ich od dwóch do trzech razy tyle, ile wynosi pojemność miejskich ulic. Dotyczy to całego miasta, więc i Grunwaldu – Południe.
O ile korki są u nas problemem na kilku głównych ulicach - z wyjątkiem Grunwaldzkiej, biegnącej przez środek osiedla - granicznych, o tyle parkowanie to problem występujący wszędzie.
Do uporządkowania parkowania w naszym fyrtlu daleko – miasto zajmuje się przede wszystkim dzielnicami centralnymi, a i tam idzie to opornie, Rada Osiedla ma zaś na to wpływ minimalny. Dlatego pozostaje radzić sobie samemu. Właśnie z poszanowaniem zasady: żyj i daj żyć innym.
Najczęściej, jak wynika z moich obserwacji, popełnianym przez kierowców grzechem jest złe parkowanie na chodnikach. Złe, czyli takie, że pieszy nie może swobodnie przejść, nie wspominając już o minięciu się czy przeprowadzeniu wózka. To prawdziwa plaga. Nieważne, czy wynika to z braku wyobraźni, kompletnego egoizmu, czy braku umiejętności – założę się, że nie ma ani jednego mieszkańca, także wśród kierowców, który raz po raz nie styka się z tym problemem.
Myślę tu o parkowaniu równoległym – centralne zastawianie chodników to odrębny problem, o którym poniżej.
W wielu miejscach parkowanie równoległe jest dopuszczone – trudno sobie wyobrazić, by przy tej liczbie samochodów było inaczej. Wszyscy płacimy za to cenę w postaci zniszczonych chodników, o czym piszę gdzie indziej. Widać, jest w tej sprawie milczący konsensus.
Nie można jednak zmuszać pieszych, by schodzili na jezdnię.
Druga sprawa to parkowanie ewidentnie niedozwolone, czyli centralne zastawianie chodników. Zapewne każdy czytelnik wskaże na osiedlu kilka takich miejsc, gdzie jest to plagą. Ja też. Interwencje mieszkańców w Straży Miejskiej niewiele dają. Odmianą tej plagi jest zwyczaj parkowania auta w ten sposób, że jego obrys ewidentnie wystaje poza obrys miejsca parkingowego. Ten rodzaj parkowania króluje zwłaszcza na Palacza.
Często kierowcy robią to bezmyślnie – gdyby mieli trochę wyobraźni, można by takiej sytuacji uniknąć. Nie należą do rzadkości sytuacje, gdzie tył auta wystaje na chodnik, podczas, gdy od końca maski do granicy posesji jest aż nadto miejsca. Nie wspominając już o tym, że można by stanąć trochę dalej, ale jest grupa kierowców, którzy chyba woleliby napić się octu siedmiu złodziei niż przejść kilkadziesiąt metrów.
Kolejny grzech to rozjeżdżanie terenów zielonych, trawników – a potem pomstuje jeden z drugim, że osiedle zamienia się w pustynię. Dzikie parkowanie, robienie sobie skrótów, dochodzi nawet do tego, że ślady opon widać na świeżo założonych skwerach.
Co gorsza, bezpieczne nie są już nawet drzewa, w tym te ogrodzone słupkami. Tu, gdzie mieszkam co rusz zauważam słupek wyłamany lub co najmniej pochylony. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uświadomić sobie, że za którymś razem podobny los spotka samo drzewo, wywalczone i posadzone zwykle staraniem mieszkańców.
Pytanie, czy konieczne będzie stosowanie zabezpieczeń przypominających zapory przeciwczołgowe?
Na koniec zostawiłem sobie rzecz nie tyle uciążliwą, co wręcz niebezpieczną dla pieszych, a więc jazdę po chodnikach, by skrócić sobie drogę, ominąć światła itp. Przykładem takiego miejsca jest zbieg Bułgarskiej z Marszałkowską. Kierowcy bezczelnie lekceważąc znaki nie zjeżdżają tam z pieszo-jezdni na główną ulicę, tylko kontynuują jazdę na wprost po chodniku.
Albo po to, by ominąć sygnalizację i wyprzedzić tych, którzy na światłach oczekują, albo, by także omijając światła, skręcić w prawo, w Marszałkowską. Jadą często bardzo szybko, co stwarza oczywiste zagrożenia dla przechodnia, zwykle nie spodziewającego się auta na chodniku, no chyba, że tutejszy, to wie co jest grane i bierze poprawkę na piratów drogowych, bo to już prawdziwe piractwo.
Niestety, by wyłapywać takich kierowców patrol musiałby stać w tym miejscu cały dzień. Być może pomógłby monitoring, a na pewno – fizyczna blokada przejazdu. I to solidna. I znowu – zapewne każdy czytelnik mógłby wskazać jeszcze kilka takich miejsc.
Trudno zakończyć ten tekst optymistycznie. Wszystko sprowadza się do jednego – nieliczenia się z innymi. Nie tylko z wyrachowanego egoizmu lub, nie bójmy się tego słowa, głupoty. Także wtedy, gdy kierowca podejmuje się manewrów, na które najzwyczajniej nie pozwalają mu umiejętności.
Darek Preiss
fot. Darek Preiss
[Informator Osiedlowy nr 95]
Komentarze