Wiele się tutaj pisało, pisze i zapewne pisać będzie o remontach chodników. Na palcach jednej ręki można policzyć ulice, na których są one w dobrym stanie, czytaj – niedawno były remontowane. Wieloletnie zaniedbania, sięgające w głąb poprzedniego ustroju, sprawiają, że zaległości i potrzeby są ogromne.
Z rzadka udaje się uzyskać jakieś środki z budżetu miasta na remont chodników, dotyczy to zresztą tylko głównych ulic, a przecież większość mieszkańców nie przy nich ma swoje mieszkania czy domy. Chodniki przy tych mniej eksponowanych ulicach są przede wszystkim pod opieką Rady Osiedla, a tu środki są więcej niż skromne. Co więcej, w najbliższych latach będą – z powodu polityki rządu, a także pandemii – jeszcze mniejsze.
Dlatego większość mieszkańców musi się, niestety, uzbroić w cierpliwość: czasy na remont „ich” chodnika kiedyś nadejdą, ale prawdopodobnie przyjdzie na to jeszcze poczekać. Może nawet bardzo długo.
Nie o tym chcę jednak tym razem napisać. Dzisiaj chcę zaadresować kilka słów do tych szczęściarzy, którzy mieszkają tam, gdzie chodniki niedawno odnowiono. Co bowiem widzimy? Płytki położone najwyżej kilka lat temu są już w wielu miejscach spękane.
Głównym powodem są parkujące w nadmiarze samochody. Wielu z nas wydaje się, że jak się pozwoli raz czy drugi zaparkować przed swoim domem, nic się nie stanie. Tymczasem kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym spadaniem.
Niestety, także osobówki sprawiają, że żywotność chodników drastycznie się zmniejsza, acz tu trzeba czasu, by się o tym przekonać.
Tu warto się odnieść do nieprzemyślanej organizacji ruchu: miasto pozwala parkować na chodnikach, które nie zupełnie są do tego przystosowane – są po prostu za słabe by przenosić takie obciążenia.
Ale jest problem poważniejszy: wszelkiej maści pojazdy dostawcze, już nie mówiąc o ciężarowych. Te potrafią rozprawić się z najlepiej ułożonym chodnikiem w kilka tygodni, najwyżej miesięcy.
Najgorsze są wszelkiego rodzaju ciężkie pojazdy, używane przede wszystkim przy okazji budów i remontów. Te potrafią zdemolować chodnik w jednej chwili. Efekt jest taki, że mamy pięknie wyremontowany dom, a przed nim chodnik, niedawno odnowiony, woła po pomstę do nieba.
Wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę nie tylko z tego, że jeżeli mieszkamy przy ulicy z równym chodnikiem jesteśmy szczęściarzami. Także z tego, że od najbliższego kolejnego remontu dzieli nas, lekko licząc, kilkadziesiąt lat.
Jeśli więc pozwolimy na demolowanie chodnika pod naszym domem, będziemy musieli z tym żyć my i nasze dzieci.
Darek Preiss
fot. Darek Preiss
[Informator Osiedlowy nr 94]
Comments